Kiedy
odzyskała przytomność w pokoju było już ciemno. Podniosła się z trudem, siadając
na szpitalnym łóżku. Głowa wydawała jej się strasznie ciężka, a całe ciało
obolałe. Po jakimś czasie udało jej się przyzwyczaić wzrok do ciemności.
-
Jesteś? – spytała słabym, lekko zachrypniętym głosem. „Jakbym milczała od wielu
lat” pomyślała krzywiąc się. Odpowiedziała jej cisza, przerywana brzęczeniem
aparatury. Była sama w szpitalnej sali, której strzegły mosiężne drzwi, a oko
kamery bacznie się jej przyglądało. Poczuła chłód, który wziął ją w ramiona. Nie
mogła nawet zlokalizować zegarka, by spojrzeć która godzina. Czuła się, jak
zawieszona w pustce – chaotycznej, przerażającej nicości. Głowa strasznie ją
bolała, a oczy same się zamykały.
Opadła
na poduszkę, czując ogromną potrzebę snu. Jednak spała już wystarczająco długo,
chociaż w ogóle nie czuła się wypoczęta. Powinna coś zrobić, przemyśleć to
wszystko, uporządkować, obmyślić jakiś plan działania... „Nie”. To była ostatnia
rzecz na jaką miała ochotę. Jedyne, co sprawiłoby jej przyjemność, to długi,
spokojny sen. Jakaś cząstka niej usilnie ciągnęła ją ku niemu, lecz inne głośno
protestowały nasyłając na nią wspomnienia, które tłoczyły się w jej umyśle,
skutecznie go zapychając. Nie mogła się połapać w tym bałaganie, czując się
coraz słabiej. Ból głowy ciągle jej dokuczał.
-
Jakie to wszystko pogmatwane – szepnęła, wzdychając ciężko. Była słaba. Teraz w
końcu to zrozumiała. „Słabych czeka śmierć” przemknęło jej przez myśl. Głupia
fraza wzięta znikąd.
Poczułaby
się znacznie lepiej, gdyby ktoś pomógł jej to wszystko zrozumieć – usiadłby
obok, pogładził po włosach i spokojnym głosem wytłumaczył, pocieszył. Chyba
nigdy nie pragnęła jeszcze tak bardzo czyjejś obecności. „Tylko kto to mógłby
być?” spytała samą siebie, doskonale wiedząc, że nikogo takiego nie ma. „Mama?”.
Powinna była być przy niej. W końcu po tym, co się wydarzyło, wsparcie z jej
strony jest jej rodzicielskim obowiązkiem. „Dlaczego jej nie ma?” Dopiero teraz
zaintrygowało ją to pytanie. Chęć snu odeszła, zostawiając po sobie gryzącą
pustkę i głód informacji. „Gdzie ona jest? Gdzie są oni wszyscy – lekarze,
psycholodzy? Dlaczego nikt do mnie nie przyszedł?”. Poczuła ucisk w żołądku. To
było takie chaotyczne, trudne i niejasne. Była za słaba żeby móc to zrozumieć,
ogarnąć. „Bez sensu. Zostawili mnie samą sobie. Olali mnie. Po co? Powini mi
pomóc. W końcu mogłabym spróbowac jeszcze raz. Mieliby mnie na
sumieniu”.
Patrzyła
z roztargnieniem w sufit, który pochłaniała ciemność, starając się uporządkować
wszystko w swojej głowie.
Ani
razu nie wstawała z łóżka, nie dotknęła stopami podłogi. Powinna mieć pełny
pęcherz, czuć głód, cokolwiek! Ktoś przecież musiał jej zmieniać tą kroplówkę,
czy co tam jej dają, zadbać o nowy opatrunek na nadgarstkach. Tymczasem nikt
tutaj nie wchodził. Nikt z nią nie rozmawiał. Nikt, oprócz Dantego.
Otworzyła
szerzej oczy. „Właśnie, Dante”. Przypomniała sobie jego przystojną twarz i
upiorny uśmiech. „Gdzie on jest?”
W
jej głowie rozbrzmiały jego słowa, które wypowiedział do niej tuż przed jej
omdleniem. „Musisz sobie przypomnieć coś, o czym zapomniałaś – mówił. Tylko co?”
Zacisnęła dłonie na szorstkiej pościeli. Z trudem to wszystko dźwigała. Myślała,
że on przyniesie jej odpowiedzi, a przyniósł więcej pytań. „O czym zapomniałam?”
spytała samą siebie w myślach, jednak w jej głowie była tylko
pustka.
Upłynęło
sporo czasu, którego nie mogła dokładnie określić, zanim zrezygnowana usnęła,
nie mogąc znaleźć odpowiedzi. Gdy odchodziła w sen, odprowadzało ją zwieńczone
echem pytanie, które niczym mantra wyryło jej się w pamięci: „O czym
zapomniałam?”.
-
Śpisz zdecydowanie za długo, moja pani.
Ten
znajomy głos zadziałał na nią lepiej niż kubeł zimnej wody. Obudziła się nagle,
wypatrując z przerażeniem jego twarzy. Biała, sterylna sala wyglądała tak samo
jak wcześniej. Jasne światło wpadało do niej przez zakratowane okno. Ciemne oko
kamery wciąż wpatrywało się w nią martwym spojrzeniem. Ciężkie drzwi były
zamknięte.
-
Nareszcie. Strasznie marnujecie swoje życie, wiesz? – podążyła za jego głosem,
wypatrując go w końcu siedzącego na łóżku na przeciwko niej. „Jak mogłam go
wcześniej nie zauważyć?” spytała samą siebie, lecz pytanie szybko rozpłynęło się
w jej głowie.
-
Zamiast spać moglibyście robić wiele ciekawszych rzeczy – mówił dalej,
przyglądając się jej z zainteresowaniem. Wyglądał groteskowo – elegancki
mężczyzna, wyprostowany i dostojny, siedzący niechlujnie na szpitalnym łóżku,
gniotący swój i tak naznaczony zgnieceniami frak.
-
Przecież sam lubiłeś spać – powiedziała zachrypniętym głosem, po czym ziewnęła.
Nawet nie zastanowiła się nad swoimi słowami i ich ewentualnym skutkiem. Dopiero
po chwili doszło do niej, że być może jest zbyt śmiała i bezczelna. Jednak w
oczach Dantego nie widać było gniewu czy nagany, a jedynie rozbawienie i...
sympatię? „Coś z nim nie tak, jest inny niż ostatnio”.
-
Owszem, ale ja nie jestem człowiekiem, moja droga. A ty jesteś, na twoje
nieszczęście. Demony nie mają zbyt wielu ciekawych zajęć. Wy, ludzie, macie ich
całe mnóstwo, a w dodatku wasz obowiązek jest znacznie trudniejszy, a
jednocześnie przyjemniejszy, niż nasze wszystkie razem wzięte.
Popatrzyła
na niego pytająco.
-
Nasz obowiązek? – spytała, podciągając się do pozycji siedzącej. Co dziwne, jej
ciało wcale nie było obolałe. Czuła się całkiem dobrze.
-
Tak, ten, od którego chciałaś się uwolnić, moja pani, lecz nieskutecznie. –
Uśmiechnąl się do niej pobłażliwie.
-
Nie rozumiem – odburknęła, czując się zagubiona. Dante wywrócił
oczyma.
-
Życie, głupia istoto, życie – powiedział głośniejszym tonem. – Ludzkim
obowiązkiem jest życie. Teraz rozumiesz?
„Jestem
głupia. Naprawdę jestem głupia i słaba. Tak cholernie słaba. Pieprzona idiotka”
myślała, przygryzając wargę. Kiwnęła tylko potakująco głową, nie chcąc nic
mówić, by znowu się nie ośmieszyć. „Co mi szkodzi, i tak jestem już w jego
oczach głupią istotą”.
-
Przypomniałaś sobie? – spytał, odbiegając od tematu. Jego oczy na chwilę
zmieniły swój wyraz, jednak trwało to zbyt krótko, by mogła dostrzec w nich
jakieś emocje. Pokręciła głową, mając w pamięci noc, przepełnioną rozmyśleniami,
podczas której nic nie przychodziło jej do głowy.
-
Będziesz miała na to jeszcze dużo czasu. – Posłał jej nieprzyjemny uśmiech, po
czym zajął się obserwowaniem swoich dłoni, które chyba ciągle go fascynowały.
Olga analizowała jego słowa. Nie miała ochoty zostawać tutaj dłużej, w
niepewności i odizolowaniu. Dałaby wszystko, by ktoś teraz do niej przyszedł.
Ktoś znajomy. Ktoś, kto mógłby jej pomóc. Spojrzała na nieruchome drzwi. Nikt
nie przychodził. Nikogo najwidoczniej nie interesowało jej życie. „Następnym
razem zabiję się skuteczniej” przeszło jej przez myśl, lecz szybko odgoniła ją
od siebie.
-
Jak dużo? – spytała, wciąż wpatrując się w mosiężne drzwi.
-
Wystarczająco.
Kiwnęła
głową, jakby akceptując ten wyrok – bo inaczej nie można było tego nazwać. To
był wyrok. Została umieszczona w więzieniu, chociaż była to sala szpitalna.
Kraty w oknach, kamera, drzwi na szyfr i odizolowanie – uwięziono ją w tym
szpitalu. Nikt nie powiedział jej, dlaczego. Jednak ją zadręczało inne pytanie,
trudniejsze i bardziej nurtujące – „o czym zapomniałam?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz