Myśli, które przed kilkoma godzinami nie dawały jej spokoju, teraz
kompletnie ucichły, a w jej głowie szemrała cisza. Przyjęła to ze spokojem, może
nawet radością, o ile miałaby jeszcze siłę wykrzesać z siebie jakieś jej
strzępki. Mogła przynajmniej bez problemu oddać się nicnierobieniu, które
upodobała sobie jako rozrywkę. Siedząc na obrotowym krześle i przygryzając dolną
wargę wsłuchiwała się w muzykę. Nie rozumiała tekstu, był po angielsku. Czasem
może wyłapała jakieś jedno słowo, które coś jej mówiło. Zresztą, gdyby poznała
tekst, piosenka pewnie straciłaby na swojej atrakcyjności. A tak mogła sama go
układać w swojej wyobraźni. O czym śpiewa wokalista? Nie, nie o nieszczęśliwej
miłości, jak podałoby pewnie tłumaczenie. On śpiewa o braku akceptacji. O
samotności z własnej winy. O wyimaginowanym bólu, który staje się nałogiem. Tak,
właśnie o tym jest ta piosenka.
Olga nawet nie zauważyła kiedy muzyka ucichła. Nie pofatygowała się
nawet żeby odtworzyć ją po raz kolejny i ponownie poddać się jej ostrej melodii
i szorstkiemu głosowi.Wpatrywała się beznamiętnie w grzbiety książek.
Komórka podskoczyła na blacie.
Dziewczyna przeniosła na nią wzrok. Gdyby ktoś przyglądał jej się w
tym momencie, pewnie zauważyłby szare ślady nadziei malujące się na jej twarzy,
które szybko zniknęły wraz z odczytaniem treści SMSa. „No tak, wygrałam kolejny
samochód” pomyślała obojętnie. Zaoszczędziła sobie rozczarowania, jednak nigdy
nie umiała pozbyć się tej przeklętej nadziei, że jednak coś się zmieni.
Internet pożerał jej czas, a co za tym idzie, życie. Bezsensowne
przeglądanie stron, czytanie dennych treści i oglądanie równie pustych obrazków
wstawianych przez filozofów XXI wieku, którzy gówno o życiu wiedzą. „Sama nie
wiesz o nim więcej, skarbie”. Tak, nic nie wiedziała o życiu. Różnica polegała
na tym, że nie próbowała się wymądrzać. Swoje zdanie i spostrzeżenia trzymała
dla siebie, pozwalając im spokojnie gnić w zakamarkach umysłu.
Jak zwykle musiała się skatować czytając posty znajomych. Olga była
dziewczyną nadzwyczajną. Na czym polegała jej niezwykłość? Otóż umiała znaleźć
powód do cierpienia tam, gdzie inni go nie odnajdowali. Zalewając się łzami,
gryząc do krwi wysuszone wargi i co chwila, na zmianę z przekleństwami, pytając
„czemu to nie jestem ja?”, czytała dalej. Cierpienie może przybrać różne formy.
Jej było zwyczajne, ale przez to ogromnie bolesne. Ktoś mądry mógłby powiedzieć:
,,dziewczyno, zamiast zazdrościć innym rusz tyłek i zmień swoje życie!'' jednak
mądrych ludzi wokół niej nie było, albo po prostu się nie ujawniali. I tak
tkwiła w tym swoim codziennym rytuale, ubliżając swojej mazgajowatości i
beznadziejności. Przy okazji oberwało się też innym. Osobom ze zdjęcia,
znajomym, tym co napisali komentarze... Wszyscy oni byli pustymi, zżartymi przez
komercję, naiwnymi, nieoryginalnymi, pozbawionymi gustu i własnego zdania,
bezużytecznymi dupkami, lansującymi się na osoby dojrzałe, do których dzieliła
ich ogromna przepaść. Nie wiedziała ile jest w tym prawdy, ale miała to gdzieś.
Teraz liczyło się ich życie, którego ona ogromnie im zazdrościła. Ile razy
mówiła, że jest ono puste i głupie? Bardzo często. Mimo to chciała żyć tak jak
oni... Być taka jak oni.
Los z niej zadrwił. Ona miała być odludkiem, osobą inną, nudniejszą,
niepewną siebie. „Czemu akurat ja?” pytała, ale nikt nie odpowiadał, nie
słyszał. Jaka mogła być odpowiedź? Wiedziała doskonale – „Bo tak”. I koniec
tematu.
Po szarym popołudniu przyszedł ciemny wieczór, a wraz z nim ten
beznadziejny nastrój chwiejący się na pograniczu smutku i obojętności. Gdyby
ktoś potrzebował żywego trupa do jakiegoś filmu to śmiało, Olga jest do
dyspozycji.
Snuła się po domu bez większego celu. Mama na nocce. Została sama.
Miała zupełnie wolne mieszkanie.Inni pewnie urządziliby nieziemską imprezę, ale
nie ona. Mogłaby spróbować, oczywiście, może nawet by ktoś przyszedł? Przyniósł
wódkę? Mogłoby być fajnie, wesoło, może by ją polubili, może by jej się to
spodobało, może... Nie. Takiego życia chciała, owszem, ale wydawało jej się zbyt
nieosiągalne. Zmiany były trudne. Łatwiej zostać przy tym, jak jest i dalej
narzekać. To jej pasowało.
W telewizji leciał jakiś głupi film. Siedziała zdecydowanie zbyt
blisko ekranu. Czuła promieniujący ból w plecach, ale to jej nie przeszkadzało.
Starała się wejść w fabułę, zainteresować się nią, zrozumieć bohaterów, jednak
nie umiała się na tym skupić. W jej głowie znowu zrobiło się tłoczno od myśli.
Migające obrazy rzucały na jej wyróżniającą się w mroku pokoju, bladą twarz
słabą poświatę. Suche oczy wpatrywały się nieruchomo w ekran. Film mało ją
interesował. Wszystko mało ją interesowało. Oprócz życia, którego zazdrościła
innym.
Leżąc już pod kołdrą,wśród obejmujących ją ciemności, wsłuchiwała się
w ciszę, przerywaną od czasu do czasu buczeniem lodówki. Miała zamknięte oczy,
jednak jeszcze nie spała. Myśli na chwilę odeszły, a na ich miejsce przyszły
marzenia. Przeróżne historie tworzyły się w jej głowie. Te idealne, piękne, w
których jej życie jest dobre, a u jej progu kroczy zakochany w niej mężczyzna.
Jest też dramatyzm, jakieś wydarzenie, które dotyka jej fikcyjną postać. Czasem
ona umiera, a czasem nie. Jej wyobraźnia wchodząc na ten wyższy poziom,
najbardziej rozległy, wiernie oddaje rzeczywistość, tylko ją ulepszając,
wplątując w nią miłość – tą najbardziej dziwną, może nawet niemożliwą. A wraz z
nią przewijają się różne postacie, uczucia i namiętności.
Tak, to był jej idealny świat. Świat, który sama tworzyła. Świat, w
którym tak bardzo chciała żyć.
W końcu usnęła. Sny przewijały się przez jej umysł, jednak nie dane
jej było ich wszystkich zapamiętać, a szkoda, bo były wyjątkowo
piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz